U podstaw Bożego narodzenia tkwi adoracja Boga, który stał się człowiekiem. Czcimy Boga Wcielonego, Jego adorujemy, szukamy …. Poszukujemy Boga, bo bez niego nie wiemy jak być dobrymi ludźmi …..
Współczesny człowiek chciałby osiągnąć przyjemność aż do ostatnich granic, posiąść to, co nieskończone. Tam jednak, gdzie nie ma Boga, nigdy mu się to nie uda. Dlatego człowiek musi sam sobie stwarzać fałszywy absolut.
„To jest znak czasu, który dla nas jako chrześcijan jest niecierpiącym zwłoki wyzwaniem. Musimy ukazać – pisał Benedykt XVI w książce Światłość świata – że nieskończoność, której człowiek pragnie, może przyjść tylko od Boga, że Bóg jest pierwszą koniecznością, aby móc stawić czoła udrękom naszych czasów. Dlatego tak pilną rzeczą jest postawienie na nowo w centrum naszego myślenia pytania o Boga. o Boga, który nas zna, do nas mówi i jest także naszym Sędzią.”
Boże Narodzenie wzywa nas – by Bóg znowu znalazł się na pierwszym miejscu. A także, aby na nowo pragnąć wsłuchiwać się w słowa Boga, aby uznać je za coś realnego i pozwolić im oświecać nasze życie. Musimy odważyć się na nowo na eksperyment z Bogiem – pozwolić Mu wejść z Jego działaniem w nasze społeczeństwo.
Więc to noc, Panie.
Narodziłeś się w ciemności,
blady płomyk ognia nie docierał
do groty. Aniołowie pojawią się
nieco później. Teraz jesteś sam,
ojciec i matka też są sami,
nie łączy ich jeszcze bolesna tajemnica.
Nic nie wiadomo
poza miłością,
która jest ogniem, ciepłem,
sianem, życiem całym,
dłonią na ramieniu.
Więc to noc, Panie, nasz dzień.
Ks. Jan Sochoń
Co roku wyczekujemy tego dnia, kiedy światło zwycięży ciemność. Patrzymy na otaczający nas świat i modlimy się, by nad mieszkańcami kraju mroków wzeszło Słońce. Wzejdzie – bo kiedyś już wzeszło. Wzejdzie – o ile pozwolimy temu Odwiecznemu Światłu, by zaświeciło w naszych sercach.