16 kwietnia 2013 roku Katedra Filozofii Boga i Religii i Interdyscyplinarne Koło Naukowe Doktorantów UKSW w Warszawie zorganizowało konferencję naukową „Filozoficznie o doświadczeniu”. W jej ramach odbyło się kilkanaście wystąpień, głównie dotyczących problematyki filozofii religii, współczesnych dyskusji o Bogu i kondycji ludzkiego poznania. Na tej konferencji wygłosiłem referat pod tytułem: „Gra języka i pisma. Jaquesa Derridy doświadczenie gestu odraczania znaczeń”.
Starałem się pokazać i uzasadnić, iż współczesna filozofia, za sprawą tego, co w literaturze zostało nazwane „linguistic turn”, porusza się w nierozstrzygalnej grze sił. Między radykalnym sceptycyzmem, nieufnym wobec wszelkich form komunikacji językowej, a nadzieją, że to, czego doświadczamy, da się za pomocą środków językowych rozumnie przekazać i opowiedzieć. Ten, kto mówi, pragnie być zrozumiany, po to się w ogóle wypowiada. Pragnie opowiadać o świecie i czyni to używając języka. Natrafia jednak na „odsłaniająco-zasłaniającą” istotę tej formy, przekonującą niejako, że należy zdać się na nieadekwatność, a jednocześnie na mediację i narrację, którą proponują słowa. Możemy zatem wyrażać świat jedynie w języku, a horyzonty języka obejmują tym samym także to, co językiem nie jest, dlatego granice gry językowej w istocie pozostają zawsze otwarte, ciągle ulegają reinterpretacji i kształtowaniu. Egzystujący człowiek jest więc skazany na rozumienie jako na nieustanne interpretowanie dokonywane zawsze w jakiś kontekście, znaczeniowym horyzoncie, którego ani nie może unieważnić, ani się z niego wyzwolić.
Tu także ujawnia się radykalność propozycji francuskiego myśliciela i filozofa Jacquesa Derridy. Dla niego kluczowe jest zachowanie różnicy. Derrida stał na stanowisku, że język, wyrażający się poprzez czytanie tekstów, jest rodzajem różnicowania i powtarzania. Ani autor, ani czytający, nie są obecni w tekście w sposób źródłowy i autonomiczny. Nie istnieje domniemany pierwszy autor pisma, jakaś prymarna świadomość powołująca pierwszy tekst. Sam Derrida konsekwentnie starał się utrzymać swój dyskurs w stanie permanentnej nierozstrzygalności. Dekonstrukcja była dla niego tyleż postępowaniem metodycznym, co postępowaniem ową metodyczność kwestionującym, pełną inwencji strategią. Powoduje to nie tyle grę czy umowę językową co do wykładni, ile dekonstrukcja już nawet nie języka, ale pisma jako „śladu” języka. Można więc powiedzieć, że dekonstrukcja Derridy jest interpretacją (hermeneutyką), ale taką, która dezinterpretuje, krytyczną lekturą dokonującą przemieszczenia klasycznych (metafizycznych) pojęć sensu i obecności sensu. Dlatego filozof koncentrował się na tekstualnej grze, w której „pismo” zyskuje, jeśli można tak rzec, radykalny status ontologiczny. Pismo jest logicznie pierwotne w stosunku do mowy, a wszystko (w tym oczywiście i język mówiony) ma charakter lub strukturę pisma. Jednocześnie jednak żaden znak nic nam nie pomoże, interpretacja bowiem, w ujęciu francuskiego filozofa, okazuje się czynnością bez końca. Każdy kolejny znak domaga się interpretacji, zastępowania go kolejnym symbolem – i tak w nieskończoność. Poznanie ma bowiem charakter wyłącznie językowy, znakowy i semantyczny. Dlatego język w swoich przejawach nie może podlegać żadnej ocenie wartościującej, podlega jej natomiast to, co inne i różne. Obowiązuje tu nieubłagane prawo różni (différance) – nic co „jest”, nigdy „nie jest”. Sam Derrida ukuł niezliczoną liczbę terminów na określenie tego paradoksu bycia-w-tekście, z których najlepszym pozostaje différance: pojęcie oznaczające mechanizm odwlekania i różnicowania obecności, która ani nie może ujawnić się w pełni, ani też zostać całkowicie pominięta. Cały tekst wykładu został zaprezentowany w książce „Wokół doświadczenia” (red. J. Skurzak, M. Bała, Pelplin 2013).